Gdybym była zwierzęciem, byłabym leniwcem. Albo kotem – na jedno wychodzi. Najchętniej przeleżałabym bezproduktywnie cały rok, ignorując otoczenie. Ale tak nie można. Bo życie przeleci ci przed oczami. Jestem więc zmuszona stawiać sobie wyzwania – nie postanowienia noworoczne (tej nazwie brakuje pewnej dramaturgii), a właśnie wyzwania. W myśl klasycznego „Nie, nie zrobisz tego, nie dasz rady…” „Ja nie zrobię? Watch me!”.
W połowie 2014 znalazłam cel (kierunek studiów), do którego wciąż dążę, a że okazało się, iż mam trochę mało czasu, aby go zrealizować, stwierdziłam, że nie będę się oszczędzać. I tak powstało wyzwanie, którego przebieg dokumentuję tutaj www.instagram.com/artchallenge365/ Teoretycznie, w 2015 rysuję/maluję codziennie. W praktyce zdołałam to tempo utrzymać przez 3 miesiące, po czym nieco osłabło. Nie jest jednak źle – kończę z liczbą 299 postów na 365 dni. Jak dla mnie, świetny wynik. Najpiękniejsze jest to, że widzę postęp. Gigantyczny! Kiedy nie możesz patrzeć na swoje stare prace, to znak, że nastąpił progres.
Zabawne – wyraźnie widać kolejne fazy. Poniżej kilku przedstawicieli, chronologicznie.
Drugie wyzwanie 2015 roku to oczywiście książki.
W tym roku przeczytałam 78 pozycje, o dwie więcej od poprzedniego roku. Aż głupio pisać, ale 90% z nich mi się podobało. I nie, te 10% to nie lektury szkolne. Albo trafiałam na tak świetne książki, albo nie mam własnego zdania i niczego nie kwestionuję. Lub też po prostu do życia podchodzę z otwartym umysłem i czerpię z niego to, co najlepsze, nawet w niepozornych rzeczach próbując dostrzec coś ważnego. Lubię tak o sobie myśleć, choć wydaje mi się, że ten wynik to mieszanka najróżniejszych czynników. Ale cóż, nie będę narzekać, czytać same dobre książki – marzenie każdego książkoholika.
Z powyższego wyzwania nie udało mi się przeczytać książki, która została wydana w roku moich urodzin – wciąż nie wierzę, że na 78 książek nie zabłąkała się choćby jedna z mojego rocznika, szczególnie, że jak podaje Wikipedia, wydano wtedy 15966 tytułów. Nie dałam też rady znaleźć książki, w której nie ma ludzi – choć pewnie mogłam się pokusić o przeczytanie jakiejś bajki czy książki dla dzieci ze zwierzątkami. Ostatnia nieprzeczytana pozycja to książka, którą miałam przeczytać w szkole, ale się nie udało. Nigdy nie sądziłam, że bycie sumienną uczennicą i czytanie szkolnych lektur zwróci się przeciwko mnie – a jednak! Nie miałam dużego wyboru ani ochoty na czytanie Pamiętników Paska, więc odpuściłam sobie ten punkt.
Takie wyzwanie jest świetną zabawą, która motywuje do sięgania po książki, na które normalnie nawet byśmy nie spojrzeli. Lubię uczucie satysfakcji z odhaczania kolejnych punktów, notowanie przeczytanych tytułów, a nawet prowadzenie małych statystyk – okazuje się, że dopiero główny bohater 74. książki miał imię na tę samą literę, co ja.
Poza tym, w 2015 roku odkryłam Pilipiuka (o którym pisałam też tutaj) i pochłonęłam jego serię Oko jelenia (polecam!), przypomniałam sobie, jak bardzo uwielbiam Christie, wkroczyłam nieco dalej w świat fantasy i science fiction dzięki Pratchettowi, Dickowi i Martinowi. Nie zabrakło też kilku paranormalnych guilty pleasures, ale ze zdumieniem odkryłam, że wszędzie polecane i reklamowane książki nie robią na mnie wrażenia. Szczególnie młodzieżówki/young adults. Czyżbym z nich wyrosła?
Kilka tytułów, które szczególnie zapadły mi w pamięć (a nie wspominałam o nich powyżej czy przy okazji poprzedniego książkowego posta): Wszechświat kontra Alex Woods Extence’a, Parabellum. Prędkość ucieczki Mroza (młody polski wszechstronny pisarz z całkiem dużym dorobkiem), Śmierć urzędnika i inne opowiadania Czechowa, O sztuce Gombricha, Nędznicy Hugo, Tango Mrożka, Pani Bovary Flauberta, Brzezina Iwaszkiewicza, Pippi Pończoszanka Lindgren (czasem trzeba nadrobić to, czego się nie przeczytało w dzieciństwie 😉 ), Szmaragdowa Tablica Montero.
Na pewno nie zostawię 2016 roku bez żadnych wyzwań. Ale jakie będą, to się jeszcze zobaczy.
Szczęśliwego Nowego Roku!
PS
Czyżbyś wróciła na bloga? Mam nadzieję! Myślę, że rok 2015 był dla Ciebie bardzo produktywny, Paulina, jeśli chodzi o pasję, a życie bez pasji jest mało warte, także możesz, wręcz powinnaś się cieszyć i… dalej pielęgnować swoje pasje w 2016 roku. 🙂
Rysunki i Twoje obrazy robią na mnie wielkie wrażenie, sama nie wiem, który najbardziej. Ale fajnie, że eksperymentujesz z różnymi, hm, narzędziami do tworzenia, mam tu na myśli tusz, akwarele itp.
Jeśli chodzi o książki, to mnie te wyzwania się podobają, ale sama jednak się ich nie podejmę. Wolę tradycyjne „Przeczytam 52 książki”. Bo takie poszukiwanie powieści i jeszcze, nie daj Boże, czytanie czegoś na siłę jest nie dla mnie.
Podziwiam Cię za to, że przeczytałaś aż tyle książek. Łał. 😀
A wiesz, że nawet znalazła się wśród książek, które wymieniłaś, taka, którą ja czytałam? Niemożliwe xd Chodzi o „Panią Bovary”.
Jeszcze coś na temat young adult i tych wszystkich powieści dla młodzieży: nie wiem, czy można z nich wyrosnąć, bo ja niektóre z takich książek podsuwam nawet mojej mamy. Wydaje mi się, że z czasem po prostu prawdopodobne jest zauważenie powtarzalności, utartych schematów i płytkości w części z nich.
PolubieniePolubienie
Postaram się od czasu do czasu coś dodać, ale bez większej presji.
Cieszę się, że rysunki nie odstraszają. 😉 Wydaje mi się, że obycie z różnymi mediami daje pewność w działaniu, pozwala wybierać z szerszej gamy technik i wyczuć lepiej „potrzeby” narzędzia, którego używam.
Dla każdego coś miłego, samo wyzwanie 52 książki to nie taka łatwa sprawa – szczególnie w maturalnej – powodzenia! 🙂
Po Sylwestrze jeszcze kolejna książka będzie przeczytana przez nas obie, a przynajmniej trzymam kciuki!
Mówisz mądrze, to pewnie ta powtarzalność. Ale sama wiesz, że niektóre młodzieżówki nadal sprawiają mi radość (szczególnie takie pewnej autorki, którą zna też F. :D).
PolubieniePolubienie
Imponująca kolekcja doświadczeń, zarówno graficznych, jak i czytelniczych, z pewnością napradwę udany rok pod tym względem – oby następny kontynuował jego tradycję.
Szczęśliwego nowego roku!
PolubieniePolubienie
Dziękuję pięknie! Z pewnością postaram się w tym pomóc 2016. (A gwiazdkowy prezent zapewni, że nie przestanę czytać sf i fantasy ). 🙂
PolubieniePolubienie
Piękne rysunki, naprawdę widać różnicę. Ja tak mam z pisaniem. Jak patrzę na swoje teksty sprzed lat to zastanawiam się: „Ale jak to, że to niby ja? To niemożliwe!”, ale przynajmniej pośmiać się można… 🙂
Pozdrawiam również z Torunia, Prawda i Literalnik mają wspólny rodowód 🙂
PolubieniePolubienie